Z parku narodowego Freycinet ruszamy do oddalonego o 210km Port Arthur. W drodze stajemy na wielu miejcach widokowych zeby podziwiać otaczajaca przyrode. W drodze do Port Arthur chcieliśmy skrocic sobie dystans i jechac drogami zaznaczonymi na mapie jako szutrowe biegnace wzdluz wybrzeza. Niestesty w polowie drogi okazalo sie ze jedyny most gdzies w glebi lasu jest zniszczony. Stracilismy jakies 2 godziny, ale warto bylo chociazby zeby sprawdzic auto z napedem na 4 kola.
Port Arthur to dawny oboz dla wiezniow (jak poczatkowo cala Australia), gdzie przysylano wiezniow z calego Zjednoczonego Krolestwa Brytyjskiego. Skazancy pracowali glownie przy wycince drewna, tak cennego w tamtym okresie oraz nad rozbudowa portu. Port Arthur zostal zalozony w 1830r, a juz w 1840r liczyl ponad 2000 osadnikow. Oboz zostal oficjalnie zamkniety w 1877r. Ciekawa zbudowa, historia obozu oraz piekny plener przyciagaja turystow i mieszkancow Hobart (~100km) w te rejony. W cene biletu ($28) wchodzi 45min walk z przewodnikiem, rejs promem oraz wejscie do malej galerii o skazancach z Port Arthur.
Z Port Arthur kierujemy sie na nocleg w okolicach Cambridge z przystankiem w Richmond aby zobaczyc stary most lukowy (1823).